Czy już jadłeś? / Have you eaten?

Posted: 29/12/2014 by kasiek7 in Journey, Tajlandia / Thailand
Tagi: , , , , ,

nasz bus w stronę przygody! our transport to adventureDziś relacja z ostatnich dni naszej podróży. Z niezapomnianego tygodnia spędzonego w wiosce Karen w Tajlandii, dokąd dotarliśmy tymże „cudem” (zdjęcie po lewo) zwanym „songthaew”.

Today we present our report from last days of our trip. It was an unforgettable week we spent in the village of Karen in Thailand, where we got by this vehicle (picture on the left) called songthaew. English text below pictures.

W trakcie naszej poprzedniej podroży do Tajlandii chcieliśmy bardzo zobaczyć miejscowe plemiona. Trafiliśmy jednak do typowego ludzkiego ZOO dla turystów – kompletnie sfingowanej wioski, gdzie Tajowie, poprzebierani w stroje różnych lokalnych plemion sprzedawali wszyscy takie same pamiątki „made in China” i sfotoszopowane zdjęcia. Trochę nam to odebrało chęci na kolejne wizyty u miejscowych kultur, na dłuższy czas.

Jako jednak, że wracaliśmy do Polski z Tajlandii postanowiliśmy spróbować raz jeszcze zobaczyć prawdziwe północne, przygraniczne kultury Tajlandii. Możliwe stało się to dzięki Help X, z którego już wcześniej korzystaliśmy w Nikaragui, Kolumbii i Kambodży. Tym razem pomagaliśmy w codziennych pracach, w położonym godzinę drogi od najbliższego autobusu, zagubionym pośród lasów, domu plemienia Karen.

Przez tydzień tam spędzony wraz z holenderskim wolontariuszem Basem, nie tylko urobiliśmy się po łokcie, ale i mieliśmy niezłą szkołę życia, gotowania i jedzenie tradycyjnych potraw.

– Jesteście wegetarianami? – zapytała nas pierwszego dnia Yuki, nasza gospodyni.

– Nie. Zjemy wszystko. – odrzekliśmy jak zawsze i zgodnie z prawdą, bo w dziedzinie kulinarnej wybredni nie jesteśmy. Takich rozmaitości jednak zdecydowanie się nie spodziewaliśmy! I myślałam o tym nieroztropnym „zjemy wszystko” przy każdym kolejnym posiłku;)

Wiedza, co jest na talerzu bynajmniej nie ułatwiała konsumpcji, choć wszystko koniec końcem wybornie smakowało. Próbowaliśmy oczywiście „lepkiego” ryżu (sticky rice) przyrządzanego w bambusowej tubie, nad ogniskiem, ale i myszy polnej, skóry z krowy, łożyska z bawoła, a co odważniejsi także larw drzewnych. Oprócz atrakcji kulinarnych można było podziwiać tradycyjne ubiory (szczególnie wśród starszych mieszkańców okolicznych wiosek), proces tkania torebek (z którymi tutaj zarówno kobiety, jak i mężczyźni chodzą), a także zobaczyć słonie „na żywo” i w bardziej naturalnym środowisku niż obozy słoni dla turystów. Były też walki z dzikimi pszczołami, ryżowa whisky i herbaty z lokalnych liści. Jednym, a właściwie dwoma słowami – moc atrakcji! I lekcja historii oraz kultury. Jonh, Yuki, Misato – będziemy Was jeszcze długo wspominać!

During our previous journey to Thailand we wanted to see the local tribes. Unfortunately, we got to the typical human zoo for tourists – completely faked village where Thais were in costumes of various local tribes to sell all the same souvenirs „made in China” and photoshoped pictures. As a result we were discouraged from the next visit to the local cultures for long time.

However, as we were returning to Poland from Thailand, we had decided to try once more to see the real northern Thailand border culture. It became possible thanks to the Help X, which we have already enjoyed in Nicaragua, Colombia and Cambodia. This time, we were helping in daily work, in located an hour away from the nearest bus stop, lost among the forests, a home of the Karen tribe.

During a week we spent there, with another volunteer – Bas, Dutch guy – we not only work hard, but we had also a good lessons of life, cooking and eating traditional food.

– Are you a vegetarian? – the first day asked us Yuki, our host.
– We are not. We eat everything. – we said as always, and in accordance with the truth, because in the culinary field, we are not picky. However, such diversity definitely we did not expect! I thought about this unwise „eat everything” at each subsequent meal;)

A knowledge, what is on the plate, by no means facilitate consumption, but at the end, everything tasted delicious. We of course tried sticky rice cooked in bamboo tube, over the fireplace, but also we have tried a mouse, cow leather, buffalo bearings, and also tree warms. In addition to the dining options we could see the traditional clothing (especially among older residents of the surrounding villages), the process of weaving bags (which here both women and men wear), as well as see the elephants „alive” and in more natural environment than elephant camps for tourists . There were also fights with wild bees, evenings with rice whiskey and tea with local leaves. To sum up – thousands of attractions! And the lesson of history and culture. Jonh, Yuki, Misato – we will remember you for a long time!

Komentarze
  1. Iza Pierwsza ;) pisze:

    I co ja teraz będę komentować? Finał mocny! Wisienka podróżna, a może inaczej rzec powinnam? 😉 Dziękuję oficjalnie za prezent 🙂 Buziaki dla Dzielnych Odważnych Poszukiwaczy Smaków na nieprzetartych szlakach i bogactw pierwszych razów 🙂

Dodaj komentarz