Kung fu cha

Posted: 18/09/2014 by kasiek7 in Chiny, Journey
Tagi: , , , , , ,

Guilin_od BasiCzy wiecie, że Chinom zawdzięczamy papier, druk, proch, liczydło, destylowane alkohole, zapałki, latawiec czy kompas? Nie będę dziś jednak pisać o żadnym z powyższych wynalazków tylko o jeszcze innym chińskim odkryciu – o herbacie. Ci co mnie znają to wiedzą, iż żaden trunek tak mi nie smakuje؛) no może poza włoskim winem „de la casa” z colą:)

Do you know that we owe to China paper, printing, gunpowder, an abacus, distilled spirits, matches, kite or a compass? Today, however, I will not write about any of the above inventions only just about some other discovery – about tea. Who knows me, know also that this is my favourite liquor:) well, maybe except of the Italian wine „de la casa” with Coke 🙂

Pierwsze nasze poważne spotkanie z herbatą odbyło się w Hangzhou. Nad jeziorem, znajduje się bowiem Narodowe Muzeum Herbaty. Ileż nowej wiedzy zyskaliśmy dzięki wizycie tam! Wszystko jednak oglądaliśmy na zdjęciach i w gablotkach…

Our first serious meeting with tea was in Hangzhou. At the lakeside, there is a National Tea Museum. How much new knowledge we gained through the visit there! But everything we saw there only in the pictures and in showcases …

Jednak prawdziwą  przygodą z herbatą była wizyta w Instytucie Badań Herbaty w Guilin. Dzięki uprzejmości jednego z testerów herbat – Nico – doświadczyliśmy magii złotego trunku na własne oczy, ręce i języki.

Zaczęliśmy od zbiorów, które tradycyjnie, odbywają się ręcznie. Na jedną filiżankę zielonej herbaty pierwszej jakości trzeba „uszczypać” 75 „igiełek” z herbacianych krzewów, każdą z przyległym jednym listkiem! Po skompletowaniu jednej filiżanki mieliśmy już dość, a pracownicy plantacj ispędzają na polach 10h/dziennie. Od wyników ich pracy zależy późniejsza jakość herbaty-czy zbierali same igiełki? Igiełki z jednym, dwoma, trzema listkami?

Później zobaczyliśmy na żywo proces przetwarzania liści. Wysłuchaliśmy o różnych etapach, które decydują, czy w fazie końcowej otrzymamy (z tego samego krzewu) herbatę oolong (specyficzna dla Chin), zieloną, żółtą, białą czy czarną zwaną trafniej w Chinach „czerwoną” od koloru naparu…

Zdecydowanie zaś najlepszą częścią naszej wizyty była degustacja – takiej jakości herbat pewnie w życiu już nie spróbujemy… Oprócz samego naparu, urzekała też cała magia rytuału zaparzania i podawania poszczególnych herbat, o czym z detalami mogliśmy posłuchać i co podziwiać, a czym się chętnie z Wami podzielimy po powrocie:)

The true tea adventure was a visit to Tea Research Institute in Guilin. Due to a courtesy of one of the  tea’s testers – Nico – we experienced the magic of the golden liquid with our own eyes, hands and tongues.

We started with the harvest, which traditionally is dome manually. To pepare one cup of green tea of  first quality we need to pick 75 „needles” of the tea bush, each with one leaf adjacented! After completing one cup we had had enough, and plantation workers work in the fields 10h / day. The quality of tea depends on the results of their work – did they pick only needle? Needles with one, two, three leaves?

Later we saw processing of the leaves. We could listen about different stages that determine whether we get in the final stage (of the same bush) oolong tea (specific for China), green, yellow, white or black one, aptly called „red”  in China because of a color of the brew …

However, by far the best part of our visit was the tasting – the tea of this quality we have been tried probably once in our life! In addition to the infusion, also captivated was the magic ritual of brewing and serving various teas. The details we could listen about and admire, and we will share it with you when we return 🙂

Na zakończenie jeszcze fotki z naszego „kung fu cha”, czyli powolnego i przyjemnego czasu, spędzonego na delektowaniu się różnymi herbatami, w rożnych częściach Chin. Na zdjęciu herbata Longjing (jeśli jest odpowiedniej jakości, jest najdroższą herbatą świata), herbata zielona z Yunnanu oraz „butter tea”. Ta ostatnia – popularna w rejonie Tybetu przygotowywana jest tradycyjnie z dodatkiem … tłuszczu z yaka oraz soli. Trzeba przyznać, iż dostarcza ciekawych doznań smakowych.

At the end, there are some photos from our „kung fu cha„, what means slow and pleasant time spent savoring different teas in different parts of China:) In the pictures  Longjing tea (if appropriate quality, it is the most expensive tea in the world), green tea of Yunnan and „butter tea„. The last one is  popular in the region of Tibet and traditionally is prepared with … fat of yak and salt. I must admit that it delivers exciting taste sensations.

 

PS. Na zdjęciach, oprócz nas – Basia i Marzena, o których pisaliśmy już w poprzednim poście. A najlepsze zdjęcia to właśnie Basi (Jej prace można podziwiać także tu).

PS. In the pictures, besides us, there are Basia and Marzena about whom we wrote in the previous post. And the best photos are made by Basia (her work can be admired also here).

Komentarze
  1. Izzi pisze:

    I jakie gustowne mebelki 🙂 czekamy na herbatę, gorące trunki w grudniu będą w sam raz. Czyżby się szykował skok przez ‚mur’?

  2. barbaraelart pisze:

    Ależ to był miły dzień! : )) pozdrowienia i dziękujemy jeszcze raz za piękne&pyszne wspomnienia!

Dodaj komentarz